Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Janiną Kohnke, która opowiedziała o prozdrowotnych właściwościach morsowania.
W jakich okolicznościach zrodziła się w Pani pasja do tzw. morsowania?
Janina Kohnke: – To było 10 lat temu. Wcześniej chodziłam po plaży z kijkami i zawsze mnie morsy zachęcały do tego, żebym się wykąpała, ale ja się bałam tego i mówiłam: „nigdy w życiu”. Wyjechałam na Słowację ze znajomymi. Kąpaliśmy się w gorących źródłach i tam była balia z lodowatą wodą. Początkowo mówiłam, że to nie dla mnie, ale dałam się trochę podpuścić znajomym i spróbowałam. Po tym, gdy się w niej zanurzyłam, to po powrocie zadzwoniłam i powiedziałam, że będę morsować.
Czy Bałtyk to odpowiedni akwen do morsowania?
– Dla mnie jako dla osoby morsującej, Bałtyk stwarza idealne warunki, gdyż nie lubię się kąpać w jeziorze, rzece czy zatoce. Nawet w marcu w Bałtyku jest odpowiednia temperatura wody do morsowania. Jeziora mają muliste podłoża. Bałtyk jest czystszy pod tym względem. Ma także atrakcje w postaci wiatru i sztormów. Osobiście uwielbiam się w nim kąpać.
W jaki sposób należy się przygotować do morsowania?
– To jest bardzo indywidualna sprawa. Każdy organizm jest inny i potrzebuje specyficznego przygotowania. Ja przed wejściem do wody wolę się rozgrzać, chodząc z kijkami. Lubię morsować z pustym żołądkiem. Swoją przygodę z morsowaniem zaczęłam w lutym i np. nie lubię wchodzić do wody na boso. Wchodzę w specjalnych butach lub skarpetkach. Podstawą są czapka i rękawiczki. Najbardziej istotne dla mnie jest to, żeby chronić stopy.
Jakie korzyści dla zdrowia wynikają z morsowania?
– Mogę powiedzieć, że w ciągu tych 10 lat, praktycznie nie zdarza mi się chorować. Na początku miałam pewne obawy, ale stopniowo sprawdzałam siebie. Odkąd morsuje, to czuję się świetnie. Pozytywne emocje, jakie towarzyszą takiej kąpieli, są trudne do opisania słowami. To trzeba przeżyć na własnej skórze. Mam wiele problemów zdrowotnych, ale po zanurzeniu się w Bałtyku, wszystkie dolegliwości ustępują.
Jakie są przeciwwskazania do morsowania?
– Na pewno dotyczą one osób, które mają problemy z krążeniem krwi i są wrażliwe na niską temperaturę.
Jak udało się Państwu w naszej gminie stworzyć społeczność zrzeszoną wokół morsowania?
– Nie wszyscy są tak regularni i zdeterminowani, jak my. Samotne morsowanie jest trudne. Dopingujemy się nawzajem. Społeczność, jaka wytworzyła się w naszej gminie wokół tej idei, jest dość liczna, ale rozdrobniona na kilka mniejszych grupek.
Od kilku lat morsy z naszej gminy aktywnie uczestniczą w finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy? Co skłoniło Państwa do wsparcia tej akcji?
– To szlachetne święto pomagania. Cel tej akcji jest dla mnie bardzo ważny. Jeśli ja mogę od siebie coś dać, to dlaczego miałabym tego nie zrobić. Z tego powodu organizuje wszystkich wokół tej akcji. To jest dla mnie budujące, gdyż jednoczymy się w dobrym celu.
Co daje Pani energię do działania?
– Ja pokochałam morsowanie, bo wiem, że ma ono pozytywny wpływ na moje zdrowie. Czasami są chwile, że mi się nie chce. Wówczas w duchu mówię sobie: Jak ci się nie chce, to biegnij. Od piętnastu lat spaceruję z kijkami. Robię to dla własnego zdrowia, dobrego samopoczucia. Aktywność fizyczna łagodzi wszelkie choroby.
Jaki wyznacza Pani sobie cel na przyszłość odnośnie do aktywności fizycznej, w tym morsowania?
– Gdy podejmuje się jakieś aktywności, to nie mam falstartów. W każde działanie wkładam 100% zaangażowania. Dwa lata temu morsowałam każdego dnia, bez względu na pogodę. Kluczowe w tej dziedzinie jest to, żeby nie robić zbyt długich przerw. Ja chcę to robić, dopóki mi zdrowie pozwoli.
W jaki sposób zachęciłaby Pani osoby, które dopiero chcą rozpocząć swoją przygodę z morsowaniem?
– Najważniejsze jest odpowiednie nastawienie psychiczne. Nie można robić tego na siłę. Każdy ma swój czas, w którym przełamuje wewnętrzne lęki i wchodzi do wody. Warto się odważyć, chociażby dla momentów szczęścia, które temu towarzyszą.
Rozmawiał: Oskar Struk