Wywiad, który jest gratką dla miłośników historii. Do rozmowy zaprosiliśmy Łukasza Wierzbowskiego, który wspólnie z innymi członkami stowarzyszenia Heisternest kompleksowo bada dzieje Półwyspu Helskiego podczas II wojny światowej.
Rozmawiał: Oskar Struk.
W jakich okolicznościach zrodziła się w Tobie pasja do historii?
– Od najmłodszych lat, widząc artefakty historyczne czy tutejsze ruiny, które znajdują się niedaleko w lesie, to wzbudzało się we mnie pytanie: skąd to się wzięło i dlaczego ktoś to zrobił. Zawsze chodziło mi o to, żeby znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego oraz odnaleźć ciąg przyczynowo – skutkowy, którym jest historia. Gdy rozpocząłem eksplorację zarówno w lesie, jak i źródłach, to zacząłem łapać tego bakcyla.
Szczególnie interesujesz się losami Półwyspu Helskiego w okresie II wojny światowej. Czy miejsce zamieszkania determinuje Twój obszar zainteresowań?
– Zdecydowanie tak. Myślę, że to najbardziej warunkuje moje zainteresowanie historią. Zarówno Jastarnia, jak i cały Półwysep Helski są bardzo ciekawe, kiedy możemy złapać to powiązanie pomiędzy teraźniejszością a historią. Jesteśmy u Ciebie w domu, a ja już mam w głowie, że 50 metrów dalej było umocnienie artyleryjskie (Artillerie-Stellung). Nie chodzi o kumulacje dział artylerii, bo taka tu nie występowała, a o to, że prawdopodobnie tutaj była składowana duża ilość amunicji. Będąc tutaj mam przed oczami również dom wczasowy Bydgoszcz, który w roku 1939 mógł pełnić funkcję lazaretu, czyli punktu opatrunkowego. Z kolei w 1945 pod okupacją na pewno pełnił tę funkcję. Ten budynek również był wykorzystywany przez Niemców jako typowy ośrodek wczasowy dla dzieci (Hitlerjugend lub Kinderlandverschickung (KLV). Były one wysyłane na kolonie nad morze, żeby uchronić je przed skutkami nalotów dywanowych w centrum III Rzeszy. O każdej części Jastarni mogę opowiedzieć osobną historię.
Hel bronił się aż 32 dni. Dlaczego przez tak długi czas pozostawał niezdobyty?
– Częściowo wynikało to z tego, że Niemcy od początku kampanii wrześniowej, jeżeli chodzi o Hel, to chcieli być zachowawczy. Wiedzieli, że w walki lądowe będzie musiała zostać zaangażowana spora liczba wojskowych, ale też, że będą to krwawe walki na małej przestrzeni. Ich zwycięstwo będzie okupione dużymi stratami. To wynika z psychologii pola walki, że stawiający opór w miejscu, gdzie nie można się wycofać, będzie się bronił do końca. Trzeba przyznać, że my jako Polacy we wrześniu 1939 roku broniliśmy się bardzo dzielnie. Nie można odebrać nam serca do walki. Jednak technicznie Niemcy byli parę lat przed nami i to była wojna na dwóch różnych poziomach. O ile możliwości prowadzenia wojny na lądzie były porównywalne, to na morzu i w powietrzu Niemcy mieli ogromną przewagę, dlatego chwała naszym bohaterom za wolę walki do końca.
W jaki sposób zdobywasz nową wiedzę z zakresu II wojny światowej?
– Kiedy przeczytam jakąś książkę np. o Półwyspie Helskim, to zawsze przyglądam się przypisom i patrzę, z czego korzystał autor. W ten sposób dotarłem do różnych źródeł niemieckojęzycznych. Zdobywanie wiedzy opiera się na studiowaniu polskich źródeł, radzieckich i głównie niemieckich. Nie rozbija się to tylko o książki, ale też o archiwa, bo tam jest bardzo dużo przydatnych informacji. Jestem wolny, jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy.
Jesteś współzałożycielem stowarzyszenia Heisternest. Czym ono się zajmuje?
– Jego nazwa nawiązuje do nazwy Jastarni z czasów zaborów. Nie chcieliśmy podchodzić do tematu zbyt tendencyjnie. Mimo wszystko nasza historia jest związana zarówno z zaborami, jak i okresem dwudziestolecia międzywojennego oraz II wojny światowej. Stowarzyszenie zajmuje się eksploracją tutejszych terenów pod kątem historycznym, zdobywaniem wiedzy na temat regionu. Podstawowym jego zadaniem jest wymiana doświadczeń, służąca temu, żeby pasjonaci mogli się jak najlepiej odnajdywać w tej dziedzinie. Zdobywanie nowych informacji to żmudny proces. Staramy się, ale prawda jest taka, że źródeł nie przybywa. Dlatego tak ważne jest, żeby przekazywać nowe informacje odnośnie do Jastarni i Półwyspu Helskiego. Służy to poszerzaniu bazy wiedzy na ten temat. Jest ona rozbita na atomy. To są puzzle historyczne z wieloma brakami.
Od czego należy zacząć wycieczkę w poszukiwaniu historii na tutejszych terenach?
– Gdybym był osobą z zewnątrz, to na początek kupiłbym mapę fortyfikacji Półwyspu Helskiego. Tam są zarówno polskie, jak i niemieckie obiekty. Obowiązkowym punktem wizyty powinno być Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu. Myślę, że cypel jest bardzo ważny oraz fortyfikacje w Jastarni prowadzone przez Pana Jurka Sadowskiego.
Jakie działania strukturalne należy podjąć dla zachowania pamięci o tych wyjątkowych miejscach i wydarzeniach?
– To jest bardzo dobre, ale trudne pytanie. Jest wiele miejsc, które w moim utopijnym przekonaniu wymagałby konserwacji. Problem jest w tym, że nie ma zbyt wielu opracowań, które pomógłby w ich identyfikacji. Niektóre z nich zostały paskudnie pomalowane graffiti. Przez prawie osiemdziesiąt lat uchowały się w oryginalnym stanie, a teraz są pobazgrane. Należy dbać o te miejsca pamięci, a niestety to się nie dzieje.
Jakie wyznaczasz sobie cele na przyszłość w kontekście eksplorowania historii?
– Podstawowym celem, który mi teraz przyświeca, jest zbieranie większej liczby materiałów, które nie są ogólnodostępne. Np. zdjęcia lotnicze z amerykańskich archiwów, które mogłyby odpowiedzieć na znaczną część pytań odnośnie do Półwyspu Helskiego. Każda nowa relacja cieszy. Jednym z założeń jest napisanie książki. Do tego potrzebne mi są nowe źródła. Cały czas na tym pracuję. Chcę stworzyć kompendium wiedzy na ten temat.
Co daje Ci energię, by dalej odkrywać historię?
– To jest tak, jak się czyta całą książkę, żeby dotrzeć do jednego zdania i wtedy pojawia się satysfakcja. Wynika ona z tego, że coś się stało jasne w tej mgle historii Myślę, że zdobywanie wiedzy motywuje jeszcze bardziej do działania.
Czego można Ci życzyć?
– Życzyłbym sobie, żeby pojawiło się więcej nowych materiałów z tego okresu. Chciałbym też zarazić młodych ludzi pasją do historii. Być dla nich inspiracją i drogowskazem do szukania odpowiedzi na pytania, które ja w ich wieku sobie stawiałem.
Zatem, co należy zrobić, żeby wychować nowych pasjonatów historii?
– To jest bardzo trudne zadanie, bo obecnie młodzi ludzie nie garną się do zajmowania się historią. Myślę, że nie wszystko jednak stracone. Trzeba wzbudzić w nich zainteresowanie oraz chęć do szukania ciągu przyczynowo – skutkowego. Wtedy rusza lawina pytań i niewielu odpowiedzi.