Montażystka i reżyserka Beata Hincke w Jastarni: projekcja dwóch komedii kaszubskich jej autorstwa | WYWIAD

Beata Hincke – absolwentka Szkoły Filmowej w Łodzi, autorka montażu kilkunastu krótkometrażowych filmów fabularnych i teledysków, twórca kaszubskich komedii (,,Manteltréger”(2017), ,,Nie je z letnikama!”(2022), ,,Zgniélc”(2021)). W ostatnich miesiącach pracowała przy animacji ,,Chłopi”, a obecnie przygotowuje kolejny film w jezyku kaszubskim – ,,Drëszk”.

Z Beatą Hincke rozmawia Oskar Struk

Przyjechała Pani do Jastarni na zaproszenie lokalnego oddziału ZKP z projekcją dwóch komedii kaszubskich: „Manteltréger” i „Zgniélc”. Proszę opowiedzieć o swoich wrażeniach z tego spotkania?

Bardzo się cieszę, że frekwencja na tym spotkaniu dopisała. Cieszy mnie również pozytywny odbiór tych filmów. Wywołały one dużo śmiechu wśród widowni.

Z czego zrodził się pomysł tworzenia filmów komediowych w języku kaszubskim?

– Pomysł na cykl filmów kaszubskich, przyszedł nam do głowy jeszcze w 2017 roku po premierze pierwszego filmu „Manteltréger”, który spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem. Wtedy podjęliśmy decyzję, że zrealizujemy kaszubską, komediową trylogię, z bohaterami o przerysowanych cechach charakterów w rolach głównych. Zależało nam na tym, żeby ludzie w tych filmach odnajdowali siebie, sytuacje z życia rodzinnego. Chcieliśmy dostarczyć widzom trochę rozrywki i powodów do śmiechu.

Z czego śmieją się Kaszubi? Czy nasze poczucie humoru różni się czymś od pozostałych mieszkańców Polski?

– Myślę, że mimo wszystko Kaszubi potrafią się śmiać z samych siebie. Chociaż z pozoru wydawałoby się, że to stwierdzenie to pic na wodę, to odbiór moich filmów pokazuje, że jest zupełnie inaczej. Jesteśmy troszkę uparci, ale na pewno nie można nam odmówić poczucia humoru.

Jakie cechy Kaszubów chciała pokazać Pani w swoich filmach? Czy mają one być narzędziem do zbiorowej autorefleksji?

– Wybraliśmy jedne z gorszych cech charakteru. Nie tyle Kaszubów, ile nas wszystkich. Trochę je ubarwiliśmy. Pokazaliśmy je w krzywym zwierciadle, żeby każdy mógł się do nich odnieść, odnaleźć siebie i dojść do autorefleksji lub po prostu dobrze się bawić oglądając kogoś, kto zachowuje się podobnie jak jego członek rodziny na ekranie. Zobaczyć, że świat nie jest do końca czarno-biały i że nawet w takich przerysowanych bohaterach, może być coś interesującego.

Dlaczego tematem Pani filmów są Kaszubi?

– Cała moja rodzina pochodzi z Kaszub. W domu odkąd pamiętam, mówiło się po kaszubsku. Język, czy to różne regionalne tradycje, zwyczaje były ze mną praktycznie od zawsze. Tak samo, jak pasja do filmów. Pomyślałam, że może to jakoś połączyć. Razem z tatą i babcią wpadliśmy na pomysł, że warto to uwiecznić w kamerze. Pierwotnie ,,Manteltréger” miał iść „do szuflady”, być tylko naszą pamiątką rodzinną. Jednak na pierwszym pokazie bardzo spodobał się publiczności. Wtedy pomyśleliśmy, że może warto iść w tym kierunku. Dać coś od siebie lokalnej społeczności.

Czy film jest wdzięcznym nośnikiem do zachowania naszej kaszubskiej tożsamości?

– Jak najbardziej. To jest pamiątka na lata. Jak ktoś za jakiś czas obejrzy te filmy, to zobaczy biogram naszej lokalnej społeczności. Co prawda w trochę krzywym zwierciadle, ale ma to przełożenie na realne życie. Ja w swoich realizacjach skupiam sie bardziej na aspekcie komediowym, dlatego historie w nich przedstawione nie są wiernym oddaniem rzeczywistości. Te produkcje są przede wszystkim okazją dla rdzennych Kaszubów, żeby wystąpić na dużym ekranie, realizować swoje ukryte talenty aktorskie.

Czym zajmuje się Pani zawodowo poza realizacją kaszubskich filmów?

– W zeszłym roku pracowałam przy postprodukcji filmu „Chłopi” (reż. prod.). Dobrze nam wszystkim znanej animacji, którą w kinach obejrzało ponad 1,7 mln widzów. Obecnie, również biorę udział w pracach nad animowaną, pełnometrażową koprodukcją. Tym razem jest to opowieść do muzyki Schuberta. „Winterreise”, w reżyserii Alex Helfrecht, będzie to nowa realizacja z wytwórni BreakThru Films („Twój Vincent”, ,,Chłopi”). W filmie zobaczymy takich aktorów jak między innymi John Malkovich, Jason Isaacs, Marcin Czarnik. Animacja będzie bazować na cyklu pieśni skomponowanych w 1827 roku przez Franza Schuberta do poezji Wilhelma Müllera. W których to główny bohater – poeta, będzie zmuszony odbyć niebezpieczną podróż, odkrywając swoje wnętrze.

Czy tego typu malowane produkcje jak „Chłopi” stanowią przyszłość kinematografii?

– Na pewno tego typu produkcje mają ogromny potencjał artystyczny. Dla odbiorców jest to coś innego. W czasach nieustannie rozwijającej się sztucznej inteligencji, filmy realizowane taką techniką (malowanie olejnie) zasługują na szczególną uwagę, chociażby ze względu na nakład pracy, jaki włożono w proces tworzenia takiej animacji.

Co Pani daje energię do dalszego działania?

– Przy filmach kaszubskich, energię do dalszego działania dają mi ludzie, publiczność i to jak reaguje ona na moje kaszubskie komedie. Ich radość podczas oglądania sprawia, że chce tworzyć kolejne produkcje. Bardzo się cieszę, gdy moje filmy są dla lokalnych społeczności okazją do spotkań. Jest to odnowienie starych zwyczajów, gdzie ludzie spotykali się, żeby wspólnie powspominać stare czasy, czy wymienić się żartobliwymi opowieściami z całego tygodnia, a także okazja do rozmowy w języku kaszubskim.

Jakie stawia Pani sobie cele artystyczne na przyszłość?

– Pomysłów jest dużo, a plany spore. Moim małym marzeniem jest praca przy projekcie, dla najmłodszych widzów. Szczególnie po głowie chodzi mi animacja poklatkowa. Do tego jeszcze długa droga, ale kto wie, może za jakiś czas coś się ukształtuje w tej sprawie. Jeśli chodzi o najbliższy projekt w języku kaszubskim, to pracujemy nad trzecią, już ostatnią częścią naszej regionalnej, kaszubskiej trylogii. Tym razem będzie to komedia kryminalna, opowiadająca o dalszych losach Klemensa, znanego z filmu „Zgniélc”. Zdjęcia do „Drëszka” będziemy realizować w Chłapowie, Bychowie i Krokowej, z udziałem aktorów, dobrze znanych już z poprzednich części.

W jaki sposób podeszła Pani do różnic w wymowie kaszubskich słów, w zależności od regionu?

– Niektóre słowa rzeczywiście się różnią i są inaczej wymawiane w zależności od tego, gdzie akurat znajdujemy się na Kaszubach. Jednak baza jest wspólna i myślę, że każdy, kto rozumie język kaszubski, bez większego problemu wyłapie kontekst wypowiedzi. Porównuje to do jednej, wielkiej, wesołej rodziny, która potrafi się dogadać, bez względu na pojawiające się sprzeczności. Przy produkcji danych filmów, nawet nie myśleliśmy o różnicach. Wszyscy aktorzy są z północnych Kaszub (powiat pucki), więc wypowiadane przez nich teksty były w odmianie języka charakterystycznej dla tych terenów.

Na zakończenie: Czego można Pani życzyć?

– Myślę, że dalszej radości z tworzenia, a także inspiracji, która przyda się przy realizacji kolejnych filmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *